W pierwszym wpisie dotyczącym krótkiej historii mody męskiej
naszą podróż zacząłem w czasach starożytnych i skończyłem na średniowieczu.
Druga, a zarazem ostatnia część krótkiej historii mody męskiej zakończę na
czasach współczesnych, chociaż jak się okaże na końcu, drastyczny rozwój mody zakończył
się ponad 100 lat temu.
Czasy Króla Słońce
Ludwik XIV, król Francji, nazywany w historiografii Królem
Słońce był jednym z ważniejszych kreatorów i dyktatorów mody, który przyczynił
się do rozwoju męskiej garderoby. W czasach intryg na dworze królewskim
potrzebna była nowa opcja przenoszenia tajnej korespondencji. Dawniej służyły do
tego szerokie rękawy, jednak akurat modne stały się wąskie rękawy zapinane na
guzik. Tak więc król musiał wymyślić coś nowego i w ten sposób powstały
pierwsze kieszenie przy szustokorze, czyli przodku dzisiejszego fraka.
Szustokor
Źródło: Wikipedia
Poza kieszeniami za czasów Ludwika XIV wprowadzono również
po raz pierwszy krawaty, które były pierwszą ozdobą na szyje mężczyzn, która
nie kojarzyła się ze śmiercią. Modne stało się również noszenie kamizelek,
które nie aż tak długie zachowały się do dziś.
Jeszcze jedną rzeczą o której nie można zapomnieć mówiąc o
Ludwiku XIV i za co jestem chyba najbardziej wdzięczny (na równi z kieszeniami,
bo gdzie bym teraz nosił telefon) jest rozpropagowanie nacięcia z tyłu
marynarki. Na początku powstało ono po to, aby wygodniej było jeździć konno.
Dzisiaj też służy ono w dużej mierze wygodzie.
XIX wieczna Anglia
Anglia jest ostatnim przystankiem w historii mody. Wszystko
zaczęło się od lorda Brummela. Był on osobą niezwykle dbającą o wygląd i styl.
To on stwierdził, że elegancja musi być ukryta. To za jego słowami zmieniono
kolor noszonych przez dżentelmenów strojów i dlatego teraz garnitury są czarne lub
szare (chociaż biały też zaczął zyskiwać sobie pomału na łasce).
Wreszcie to Brummel wydłużył krawat, a kamizelkę, która jeszcze od czasów Ludwika XIV była długa, kazał skrócić. Uważał, że jedyna dopuszczalną biżuterią dla mężczyzny jest zegarek. Ja bym osobiście dodał do tego, jednak tylko podczas niezwykle ważnych uroczystości, sygnety rodowe - mówię tutaj o oryginalnych pierścieniach, a nie jakichś zrobionych na zamówienie u złotnika z wymyślonym herbem. Jest to według mnie oznaka zarówno dobrego pochodzenia właściciela jak i kultywowanie tradycji polskiej sięgającej czasów średniowiecznych.
Wreszcie to Brummel wydłużył krawat, a kamizelkę, która jeszcze od czasów Ludwika XIV była długa, kazał skrócić. Uważał, że jedyna dopuszczalną biżuterią dla mężczyzny jest zegarek. Ja bym osobiście dodał do tego, jednak tylko podczas niezwykle ważnych uroczystości, sygnety rodowe - mówię tutaj o oryginalnych pierścieniach, a nie jakichś zrobionych na zamówienie u złotnika z wymyślonym herbem. Jest to według mnie oznaka zarówno dobrego pochodzenia właściciela jak i kultywowanie tradycji polskiej sięgającej czasów średniowiecznych.
Ostatnią osobą o której chciałbym wspomnieć, a która
ukształtowała znaną dzisiaj garderobę dżentelmena był Edward VII. Co prawda był
on niezwykłym kobieciarzem, ale miał również nienaganne maniery. Przez swoja
pozycję jak i obycie miał mnóstwo naśladowców i jeśli król coś zrobił, tak też
i zrobiła reszta. Najlepszym tego przykładem jest legenda mówiąca o tym, że gdy
król udał się pewnego razu do toalety, wracając zapomniał zapiąć dolnego guzika
kamizelki i tak oto cały dwór, rozpiął ostatni guzik. Ten kanon obowiązuje do dziś
i jest nad wyraz przestrzegany. Edward VII nosił również jako jeden z
pierwszych jednorzędowe 3 – 4 guzikowe garnitury, nie zawsze zgodne z
kolorystyką całości stroju kamizelki, a także szerokie krawaty.
W ten sposób dobrnęliśmy do czasów dzisiejszych, gdzie już nie
ma takich postaci jak lord Brummel, czy król Grzegorz VII, które by niemalże z
dnia na dzień zmieniały modę. Jest mnóstwo projektantów i dyktatorów mody, ale
jak przyjrzeć się ich kreacją to można tylko się spytać, gdzie takie stroje
należy nosić, bo niektóre to nawet nie nadają się do domu, tylko do powieszenia
na manekina.
Niewielu zostało już dzisiaj prawdziwych dżentelmenów, od
których biła by łuna elegancji, tylko po założeniu zwykłego garnituru. Dzisiaj
patrząc na młodych ludzi zastanawiam się, w którym momencie moda tak się zmieniła,
że idąc ulicą zadaję sobie pytanie, czy strój który ma na sobie chłopak przede
mną jest strojem damskim, czy męskim.
Mam nadzieję, że prawdziwa moda dżentelmenów jednak nie
umarła i wróci, i mężczyzna znów będzie mężczyzną.
Na co komu nowe buty, kiedy surdut spruty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz